ON - jedzie wolno, niezdecydowanie, tak od niechcenia – oki
rozumiem poniekąd... choć trudno mi, gdyż dla mnie prowadzenie auta to czysta
przyjemność i nie wiem jak można traktować przyjemności od niechcenia –
przyjemności są od chcenia przecież!
Wyprzedzam – wcale nienachalnie, może ciut :) dynamicznie, ale kulturalnie – chyba mogę do cholery... Trafiam na światła – po
dwóch chwilach podjeżdża ten niezdecydowany – ja na lewym on na prawym – czy
też odwrotnie, w każdym razie obok siebie. Patrzy na mnie z niedowierzaniem –
zawsze wtedy mówię bezgłośnie to samo kiwając głową – BABA – z uroczym
uśmiechem.
Odwraca wzrok natychmiast!!! spokojnie nie gryzę... na odległość :) i wtedy zaczyna się ZAWSZE ten sam proces.
Nagle, zupełnie nieoczekiwanie on lokalizuje swoje jaja i one – te oto jaja wysyłają
mu impuls do mózgu (bo nie sądzę, że odwrotnie) – otóż przypomina sobie, że też
umie szybko jeździć, ba! bardzo szybko, w zasadzie to jest mistrzem kierownicy
tylko o tym jakoś faken zapomniał. A jedź sobie wolno jak lubisz... konsekwentnie. Ale nie! Teraz następuje ZAWSZE drugie spojrzenie – nie na mnie, nie nie! Teraz ocenia auto, marka, analiza koni, i koła – nie
wiem czemu zwykle patrzy na koła jakby spodziewał się, że może jakoś przez
przypadek będą kwadratowe – nie Panowie - okrągłe, duże, szerokie, czarne
gumy J.
Thinking processing trwa dalej: da radę, czy
nie da rady? W zasadzie moje doświadczenia mówią mi jedno - nic nie ma znaczenia
ZAWSZE uznaje, że da radę! W końcu może nie jedzie bolidem… ale ja też nie (ufff)… za
to na bank jest Kubicą. Zmiana świateł... zoom zoom ...
Na podstawie tego, co dzieje się dalej często wyrabiam sobie
opinię o samochodach – ile fabryka dała :), przyspieszenie... chwilę wcześniej wyłączam muzykę, żeby posłuchać tych wkręcających się obrotów.
Zawsze wprawia mnie to w cudowny nastrój :) jestem ubawiona po cycki.
Nie jest to może znamienne dla wszystkich facetów – nie uogólniam… ale
cóż… z grupy podatnej… odpuszczają nieliczni :) i na pewno nie Ci w całkiem fajnych autkach w wieku 0-50 lat :), a im fajniejsza fura
tym większy wkręt w temat - w końcu coś tam jednak przedłuża ta fura... podobno.
ps. gorzej jak jednak nie da rady powalczyć i BABA wygra... wtedy wszystko mu opada w sekundę... tak mi przykro ;)... ostatecznie nie lubię być okrutna ;)
haha, cała prawda!
OdpowiedzUsuńaaaaa....to TY!!! a ja sobie tylko właśnie przypomniałem, że zupę zostawiłem na gazie...
OdpowiedzUsuńahh... z całym okrucieństwem powiem, że "moment opadania" ma istotny wpływ na całokształt dnia następującego po nim.. a im szybciej znika we wstecznym lusterku tym dzień robi się piękniejszy)
OdpowiedzUsuńtu proponuję temat - własna fura i komóra - proces zakupu w oczach kobiet) koniecznie z uwzględnieniem potrzeb matki wożącej)
OdpowiedzUsuń