środa, 21 marca 2012

emocje na sznurku

O prezentach dla babek rzecz będzie teraz. Skomplikowana to sprawa. Zawsze, gdy nadchodzi jakaś ważna data w życiu mojej przyjaciółki ja właściwie z zegarkiem w ręku mogę obstawić czas, w którym jej mąż wykona do mnie telefon. Jak nie dzwoni zbyt długo, to się nawet niepokoję trochę... ale raczej nie zawodzi!
Na jakiś tydzień „przed” dzwoni i pyta: Wiesz co, ja mam już jakiś SWÓJ pomysł, ale powiedz mi co Kaśka chciałaby dostać?
Zwykle wiem JTelefon do przyjaciółki - to bardzo skuteczna metoda na doprecyzowanie co kupić kobiecie i  rozczulić ją tak prawdziwie i do głębi...

Zdarzyło mi się słyszeć o najdziwaczniejszych prezentach na świecie, które mimo swojej dużej dawki abstrakcyjności potrafią nas rozłożyć na łopatki... no i pozostają w pamięci na wieki!
Ryba wędzona – z uzasadnieniem „bo lubisz”, śliwki węgierki – „bo zdrowe a kwiaty przecież zwiędną” (no...fakt ciężko zjeść kwiaty!) czy 5 metrów drewna do kominka na zimę zrzucone z przyczepki na podjazd przed domem (to jest dopiero prawdziwa fantazja!).

Faceci kreatywni często „podarowują” muzykę. Taki wygrzebany, nie koniecznie najnowszy przebój… zgrany na płytę i z przesłaniem jakimś. Czyli jak babka tego wysłucha, to czegoś tam się dowieJ. Czegoś co ON chce powiedzieć oczywiście. Fajowe!

Oczywiście nieśmiertelne są kwiaty, najlepiej "wystylizowane" na bukiet niechlujny, czyli taki niby zerwany samodzielnie na polu :). A jeśli zostaną wysłane są do pracy (bo zobaczy to przecież ze 100 innych kobiet!) i to niby ANONIMOWO, no to już prawdziwa bomba!

Czasami facet robi prezent sam sobie. Czyli kupuje Ci sesję buduarową, a potem sobie dzieło to podziwia. W zasadzie to nawet miłe, że nadal chce to oglądać... Absolutnie powalający jest fakt, że taki fotograf, co te buduarowe sesje strzela, ma pod ręką butlę wina, którą każe Ci po wejściu do atelier prawie na raz wychlapnąć, bo inaczej swojej pracy w spokoju nie wykona! No way!
Chciałabym też w tym momencie dodać, że krem na cellulitis to nie jest kosmetyk! To wkurwiające i niewybaczalne naruszenie naszego dobrego samopoczucia! Podobnie jak za duże stringi i zbyt mała górna część bielizny! Aha! I rzadko też pijemy likier jajeczny, czyli tak zwany Adwokat... oraz gęste jego wszelakie pochodne. Nie wiem co ja mam z tym niby zrobić? Ciasto?

Ostatnio dość popularne robią się "emocje na sznurku" a pochodzą one z przeróżnych salonów, saloników i produkcji domowo-garażowych. Faktycznie wszystkie mają jakiś własny i wyjątkowy urok. Jakoś szczególnie czuję sentyment do Lilou. Śliczne to, oryginalne... zamawiasz co chcesz, zestawiasz jak chcesz, w stylu w jakim chcesz i piszesz na tym też co chcesz - jakieś miliony możliwości!













Może przyjdzie taki czas, że listing prezentów szczególnie pożądanych stworzymy. Taki ściągo-gotowiec:). Ale czy to aby nie zabije kreatywności?

ewa

photo: new.lilou.pl

1 komentarz:

  1. Jasne, jasne - bo Wam kobietom coś kupić to masakra.
    - kosmetyki - skąd ja mam wiedzieć, których używa i/lub potrzebuje. Oczywiście można pójść do łazienki i zobaczyć, ale to jak kupowanie majtek (nie bielizny - bo to ma inny wydźwięk, ale takich „zwykłych” majtek), skarpetek, szalika albo przysłowiowych wacików (ten prezent też znajomi przerabiali) – czyli zaspokojenie potrzeb, a nie o to chodzi.
    - bielizna - oczywiście i bardzo chętnie (od czasu do czasu nawet trzeba), ale za często to będzie jak z tą sesją - "phi – znowu kupiłeś sobie dla mnie bieliznę" Poza tym "standardowy trójkąt" – bielizna, biżuteria, perfumy – „skazuje” faceta na posądzenie o kupowanie na odpi***ol
    - perfumy – nie znam się, nie ogarniam, nie zdecyduję. Wszystkie pachną super (mniej lub więcej), ale skąd ja mam k***a wiedzieć jak będą pachniały na mojej żonie. Dodatkowo z moim powonieniem (a właściwie jego brakiem) nie wiem czy nie kupię czegoś „za ciężkiego”, „zbyt sportowego” lub „za mało wiosennego”.
    - biżuteria – taaaa… zawsze można kupić. Najwyżej sobie odmieni.
    - ubrania – nie, nie, nie. Nie ma szans. Ryzyko zbyt duże. Po pierwsze – może się nie spodobać, po drugie – za duże lub za małe, po trzecie – można nawet nie trafić w sklep lub kolekcję i wtedy nawet nie wymieni.
    - rzeczy do domu (użytkowe) – nigdy, nigdy, nigdy. Lepiej już chyba powiedzieć, że się zapomniało o urodzinach. Garnek na odpi**dol zadziała na 100% negatywnie.
    - rzeczy do domu („wystrojowe”, czyli „durnostojki”) – po pierwsze zaraz się przestaną mieścić w domu, po drugie Ona wie lepiej co chce żeby stało w domu (na półkach a nie w sypialni ;-), po trzecie – to kwestia zasad. Facet tego nie kupi i już
    - coś ambitnego – czyli co roku ten sam plan, który zwykle kończy się… na telefonie do przyjaciółki z błaganiem o <>. Czasem (rzadko) się uda – bilety na koncert lub sesja (ja takiego pomysłu nie miałem) lub gotuj z… (niestety prezent nie został zrealizowany). Ale przy takich prezentach ryzyko jest jeszcze większe, bo pewnie się nie spodoba a stwierdzenie, że „na pewno doceni to, że się postarałeś”… – hahahahahhahahha
    Więc pozostaje zadzwonić do przyjaciółki (najlepiej udając, że ma się jakiś pomysł i chce go się tylko potwierdzić) i zapytać . Przyjaciółka (oczywiście udając, że Ci wierzy i że jest zaskoczona) uda, że zbada dopiero ten temat i po 5 min masz już rozwiązanie. I wtedy do galerii (albo Internetu) i TA-DA!. Wilk syty i owca cała.
    Tylko należy jeszcze pamiętać o kartce i kwiatkach, ale to już jest do ogarnięcia.

    Uprzedzając pytania – facetom alkohol, gadżety, książki, filmy, gry i alkohol. Oczywiście można ambitniej.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...