wtorek, 24 kwietnia 2012

'Kochanie to mnie nie podnieca'

Nie wytrzymałam niestety... w sumie lubię tego Kominka, bo spoko gość z dystansem do wielu tematów, ale czasami jak coś wytworzy na tym swoim blogu to zastanawiam się czy chłop się czegoś najarał, czy też opcjonalnie oszalał w tym swoim singlowym życiu w celibacie czy coś... I tak też było i jest z tym postem "Kochanie to mnie nie podnieca". 

Otóż pisze On do mnie, czy też do Nas, do Was i co gorsza załącza jakieś obrazowe jpg o depilacji intymnej - że niby depilacja ala 'super idealnie wygolona pipka' lub też wzór na 'cienki paseczek' nie jest ok - że niby to karane 'wymiotem do ust'. Dżizus. Dodam, że to co załącza tam jako wzór ideału czytaj figura geometryczna zwana prostokątem faktycznie podchodzącym pod pępek jest niby seksi... Zaczynam się o chłopaka na poważnie martwić... Ale to nic - brnie dalej dotykając tematu innej figury geometrycznej mianowicie archaicznego trójkąta - aaaaaaaaaaaaaa - to tak jakby napisał, że włosy na nogach są w zasadzie całkiem ok i milutkie i takie miziane... No comments... 

Nie wiem też zaprawdę skąd bierze się u niego opinia, że kobiety w łóżku potrzebują polewania olejkami, bitą śmietaną, szampanem i innymi super produktami spożywczymi z biedronki (chyba stąd, że produkty z biedronki polecają się na każdą okazję...) - hmmm nie będę się nad tym rozwodzić odsyłam do niedawnego posta "seksualna mitologia" - jak widzę nie wyczerpałyśmy tematu jeszcze do końca... Jedno jest pewne Kominku - posikałam się ze śmiechu... tak jak piszesz...

O dziewicach i seksie w różnych abstrakcyjnych miejscach jak winda czy plaża nie będę pisać bo szkoda mi tych biednych liter...
I jeszcze coś. Perfumy są ok. Człowiek z natury nie pachnie wykurwiście.



Natomiast w całym tym artykule - próbującym jakkolwiek nieudolnie scharakteryzować oczekiwania kobiet w łóżku - zainspirował mnie do ustosunkowania się (fajne słowo :)) do jednego akapitu: 'Chętnie napisałbym, co robią faceci, a co nie podnieca kobiet, ale niestety nie znam się na tym temacie. Wydaje mi się, że pod tym względem jesteśmy idealni i cokolwiek byśmy nie robili, kobieta wszystko kupi.'

Otóż nie!!! Zdecydowanie nie!!! Będę się streszczać w punktach i ograniczę się do absolutnych podstaw:

1. Depilacja
Jeśli któryś z Was Panowie uważa, że poszukiwania ornitologiczne pośród gąszczu i haszczy wszelakich są fajne to nie!!! nie są!!! Dożyliśmy czasów - ufff - że depilacja obowiązuje obie strony i basta! hmm... nowość?

2. Mimiczne udziwnienia
Jeśli drogi Kominku twierdzisz, że jakakolwiek kobieta w stanie prawdziwej ekstazy jest w stanie zapanować nad seksownie rozchylonymi ustami (w odpowiedniej proporcji paszczowej) i do tego jeszcze je podniecająco oblizywać i wkładać sobie palec podczas aktu... hmmmm... muszę Cię zmartwić... nie widziałeś zatem kobiety w prawdziwej seksualnej ekstazie... to co opisujesz to gra rodem z kiepskiego pornola... a jeśli nadal ta kobieta ma siłę grać to znaczy... to nic nie znaczy i tak to raczej pozostawmy... Natomiast Panowie mają czasami taką fatalną nieudolność, która wybija z nastroju co najmniej podobnie brutalnie jak puknie do drzwi podczas młodzieńczego seksu... otóż podczas dochodzenia Wasze twarze lub też co gorsza inne części ciała przybierają formę zbliżoną do dzwonnika z Notre-Dame... no nie wiem deformacją chyba bym to nazwała... kobieta lubi patrzeć jak jej facet dochodzi... nawet bardzo... patrzenie sobie w oczy jest mocno stymulujące pod warunkiem, że ten partner nie przepoczwarza się w jakiś bliżej nieznany stwór.... wtedy zamykamy oczy...

3. Skarpetki
Teoretycznie to wszyscy wiedzą, że facet w samych skarpetach nie jest seksi... podobno... ale jak już człowieku zabierasz się do rzeczy to opanuj błagam zdejmowanie spodni łącznie ze skarpetkami - to proste! Nogawki są dwie, podobnie jaki i skarpetki zatem można to zahaczyć jednocześnie bez większego problemu i bez informowania o tym fakcie swojej napalonej partnerki... wiem, że to dotyka tematu wielowątkowości, która jakby nie jest Waszym mocnym punktem... ale zawsze można poćwiczyć codziennie przy rozbieraniu... Polecam!

4. Prezerwatywa
To jakby Wasz atrybut Panowie... więc jak już wydarzy się taka sytuacja, że trzeba użyć gumki to zapanujcie nad tematem szybko i równie niezauważalnie jak my łykamy tabletki, czy też ogarniamy inne ustrojstwa antykoncepcyjne... nie róbmy z tego zagadnienia, bo to słabe.... no chyba, że to rodzaj zabawy jest...  co tam kto lubi...

5. Bielizna
Było o lateksie i podwiązkach. Zatem będzie o męskiej odmianie bielizny. Żadne wywietrzniki, dziury, wyprane kolory czy też powyciągane kształty nie są ok - to chyba jakby oczywiste! W przypadku takiego fakapu proponuję wzbić się na absolutne wyżyny wielowątkowości i ściągnąć to cholerstwo razem ze spodniami i skarpetami!

6. Ciało
Nie będę tu rozpisywać się o skrajnie wymuskanym przypadku - facet ma być facetem! Natomiast jest kilka punktów kluczowych. Dłonie - to podstawa, gdyż żadna z nas nie chce być traktowana tarką po plecach czy udach - jak będę chciała zrobić sobie peeling lepiej to zapewne zorganizuję. Stopy - chcę powiedzieć że Fred Flinstone nie jest idolem kobiet. I pozostaje jeszcze temat pleców czy też tyłka - czasem coś tam... jak jest dobry filing... się w te części ciała może wbić :) i oby to było przyjemne uczucie pod każdym względem. Ciągle to nas się masakruje komentarzami o cyckach, które klapią, celullicie i że te nogi za krótkie (bo fajne są tylko długie i ładne, czyli że jakie to te ładne?). A Wy Panowie niestety macie miękkie dupy! Takie bez mięśnia żadnego! Gąbczaste miękkie dupki! Obrzydlistwo! Na siłkę marsz! Facet to nie meduza, ma być twardy i kropka!


kasia


post do którego się odnosimy: http://www.kominek.in/2011/07/kochanie-to-mnie-nie-podnieca/

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

odkryte paluszki dla każdej dziewuszki..

No i wymóżdżył mózg jakiś wreszcie, że babkom rajtki są potrzebne do butków bez palców. No nie możemy przecież chodzić w tych rajtkach i palucha z rajstopką przez dziurkę w bucie wystawiać, bo oznaką to jest dramatycznego braku wyczucia i stylu..
Aż tu nagle idę sobie dziś i oczom swym nie wierzę!!!!
Są!!! Rajstopki i pończoszki z dziurką na palec! Mało tego... możesz sobie nawet kolor wybrać... Nie, że jedna sztuka jest i to czarna...
Czyli, że masz rajtkę na nodze i palec na wierzchu zarazem (i to nie w wyniku zrobienia sobie dziury gwoździem:)). Wygląda to dość dziwnie może, ale jest to absolutnie potrzebne i genialne rozwiązanie, zwłaszcza dobrze wyglądające w przypadku pończoch o opalonym odcieniu. Załatwia temat późną wiosną i wczesną jesienią, bo skoro może nam marznąć dupka w pończochach to maleńki palec już tu niczego nie zmieni...

Brawo dla firmy MARILYN, do której sklepu weszłam dziś po raz pierwszy, ale fanką stałam się na dłużej za myślenie.
Ktoś posłuchał klientek, pomyślał i odpowiedział na potrzebę! 
Jakież to skomplikowane, prawda?
BRAWO!!!




Swoją drogą... ciekawe kiedy przyjdzie czas na dziurę na pięcie:)


ewa

photo: e-marilyn.pl

czwartek, 19 kwietnia 2012

wronowo off-owo

Wronki w zeszły weekend, a dokładnie w piątek miały prawdziwą ucztę do oczu, zmysłów, emocji i swoich pasji. Otóż wpadłyśmy na otwarcie wyjątkowego miejsca na mapie zakupowej Łodzi: + concept store ( Piotrkowska 138/140). Dziękujemy bardzo za zaproszenie! Miło popatrzeć jak grupa przyjaciół realizuje swoje marzenia w takim super stylu - to miejsce, które łączy w sobie butik, pracownię projektową i eventową.

W pięknych industrialnych wnętrzach, przy doskonałej muzyce mogłyśmy podotykać i posmakować to, co lubimy najbardziej: odlotowe ręcznie wykonane buty firmy Loft 37, ciuchy spod ręki Agaty Wojtkiewicz,  niebanalną, autorską biżuterię Doroty Kempko, dizajnerskie dekoracje domowo-upiększające oraz wiele innych gadżetów różnych ciekawych mareczek: O'clock, Seletti, Royal VKB, Joseph Joseph, Red Poppy, MY HOME, Pan Popi, a także obrazy Ryszarda Hungera.





Było miło, fajni ludzie, klimat w dechę, czarno-białe ciastka bardzo w stylu wronowym - pycha (!) i pasowały nam do kiecek, a przepijane Absolutem z RedBullem - UCZTA HUCZNA :) 

Gratulujemy Kasi, Agacie, Oli i Kajetanowi - trzymamy kciuki.

Będziemy sobie czasami tak się "tułać" po różnych ciekawych miejscach i pisać co tam ciekawego...
Wystartował właśnie Fashion Week i tam też będziemy:)... a ciekawią zwłaszcza wydarzenia o dźwięcznej nazwie rozpoczynającej się od słów "After party...":)


no to see you!

wrony




photo: gazeta.pl

wtorek, 17 kwietnia 2012

seksualna mitologia

Ostatnio zdarzyło mi się kilka razy, przy bardzo różnych okazjach, być świadkiem a nawet uczestnikiem rozmów „o seksie” w takim bardzo przyjacielskim i dobrze znającym się wzajemnie gronie ludzi.
I zwykle jest tak, że w mieszanym towarzystwie, czyli tam gdzie są i faceci i babki, każda ze stron wypowiada się najchętniej w imieniu tej drugiej. Oznacza to, że jeśli mówi kobieta to zadanie zaczyna tak: "A bo WY faceci to lubicie jak......" i tutaj długa kwestia dokumentująca jej wybitną znajomość materii. A jak zaczyna swoją mowę facet wtedy zdanie zwykle brzmi: "A bo z WAMI babami to jest zawsze tak, że...." i zaczyna się mowa o naszej nadmiernej tkliwości, romantycznej naturze, kwiatkach, pretensjach, wiecznym bólu głowy i innych pierdach, o których wspomnę później.



Rzadko też ktoś wyraża opinię tak totalnie we WŁASNYM imieniu a już z pewnością opinię taką na maksa szczerą. np. "Ja to najbardziej lubię jak...bla bla bla" Bo jeśli powie coś tak prosto "spod wątroby" to może otrzymać jeden status: ZBOK jakiś lub panna puszczalska w opcji damskiej! No chyba, że wino poleje się strumieniami to wtedy rzeczywistość staje się jakaś inna, a my wszyscy jakoś dziwnie bardziej rozpustni i szaleni:)))

A przecież dorośli jesteśmy, czyż nie? I jak sobie tak NIGDY szczerze nie porozmawiamy to niby jak mamy się dogadać? A oto kilka przykładów zasłyszanych powiastek o charakterze mitologicznym:

...Kobiety mają mniejsze potrzeby seksualne...

Ahahhahahha! Fałsz ofkors! Żadne mniejsze. Zaryzykuję stwierdzenie, że w pewnym życia okresie nawet większe. Może czasami nieco inne i może w innym terminie (nie kompatybilnym z terminem samczym:)), ale nie mniejsze! Kobiety myślą o seksie częściej niż się do tego przyznają. Babkom śni się seks, babki fantazjują, analizują i wymieniają między sobą na ten temat poglądy. Poza tym babki potrafią ze sobą o seksie i intymności rozmawiać tak otwarcie, że niejeden samczyk mógłby się od babek uczyć. Nie należy bać się takich rozmów z kobietami. Potrafimy nazywać, opisywać, mówić odważnie o oczekiwaniach, zadawać pytania i uważnie słuchać. Gdyby tylko ta "druga strona" zechciała rozmawiać i umieć przyjmować również te mniej pochlebne komunikaty na bary....hmmm.
Generalnie kobiety seks lubią i tyle!

...Kobiety to muszą mieć zawsze "otoczkę"...

Że świeczki, muza, kąpiel w pianie, pląsy, "densy", szampan, truskawy, śmietana ze sprayu i płatki róż rozrzucone wszędzie. Inaczej seksu nie będzie. No way!
No cóż..znowu fałsz. Fakt, czasem i miło tak sobie "zaszaleć". Nastrój i przyjemna atmosfera są fajne przecież. Ale czy Wy Panowie myślicie, że my zawsze tyle czasu mamy? A kto to wszystko potem posprząta i pozamiata? He? Chcemy Wam powiedzieć, że też wiemy co to "szybki numerek" i nie utożsamiamy tego sprośnego (a fuj fuj :)) wydarzenia ze złem totalnym i nieakceptowalnym. Zwyczajnie czasami między praniem a zupką łatwiej przestrzeń wolną wykroić na spalenie kalorii, niż zbierać się do tematu jak do wyjazdu na 3 lata do Stanów! 

...Kobiety wstydzą się w łóżku...

Że za gruba, że cycki złe, że za widno dookoła, że nie jestem wystarczająco dobra...tak technicznie chociażby...
No trochę jednak znowu fałsz. Otóż jest tak, że często ściemniamy :))) Często kreujemy się na te nieśmiałe  i słabe kobietki, bo wydaje nam się, że TO właśnie Wam się Panowie podoba. Że chcecie takiej bieduleńki nieporadnej, żeby sobie podominować w tym jakże ważnym momencie. A tu podobno jest inaczej. I ta nieśmiałość w łóżku wcale nie jest tak bardzo pożądana a czasami wręcz niechciana. Jakieś 80% z nas ma w głowie cały listing niezrealizowanych dość odważnych fantazji i pewnie nigdy nic z nimi nie zrobi, bo mamy zakłóconą definicję czym tak naprawdę jest dla facetów kobiecość. Nawkładano nam do głowy, że kobiecość to nieśmiałość, wachlowanie rzęsami, ruchy ważki i spuszczanie wzroku w sytuacjach różnych. Ale ta kobiecość dla każdego oznacza coś innego, zatem nie koniecznie zawsze najatrakcyjniejszym kąskiem jest typ: płocha jak łania:) Lejdis! Nie jesteście żadne cholerne łanie! 

...Kobieta musi kochać, żeby iść do łóżka...

Fałsz z prawdy odrobiną. Otóż (och! niesamowite odkrycie:)) kobieta potrafi rozdzielić miłość i seks. Owszem, owszem. Jeśli taka jest "umowa" to potrafimy się z tą "rozdzielnością" pogodzić, zaakceptować i nawet ją polubić. Ale faktycznie jest też tak, że dla nas babek często ważne jest, aby seks związany był ze szczególną jakością. Jakość w tym przypadku większości kobiet zapewnia tzw.: "emocja towarzysząca". I to nie koniecznie musi być miłość. Może być podziw czy fascynacja drugim człowiekiem głównie w sensie emocjonalnym. Wiele z nas (heroicznie dość!!!) potrafi zrezygnować z seksu kompletnie i to na lata długie, jeśli seks ma być wyłącznie aktem fizycznym. Zwyczajnie mają takie coś gdzieś! Bo takie cuda to zwykły wibrator jest w stanie zapewnić. I wibrator nie chrapie później. To faktycznie trochę samiczki od niektórych samczyków odróżnia. Jednak nie jest prawdą, że jeśli już ten seks się wydarzy to nasze maślane oczy i miłosne wyznania na dwa lata macie upierdliwie zapewnione Panowie! Nie, nie:) Easy! Panujemy nad własnymi umysłami, a jeśli to panowanie jest nawet zachwiane ciut na chwilkę, to potrafimy doskonale zagrać obojętność:).



Generalnie mity są szkodliwe. I to nie wyłącznie te dotyczące spraw seksu, chociaż akurat tych naprodukowana jest dosyć bolesna ilość. Pewnie dlatego, że ludzie lubią i zawsze lubili o tym gadać, lubią się w tej dziedzinie sprawdzać i trzymają się tych niby pewniaków wypracowanych przez lata! Bo tak jest łatwiej i ryzyko kompromitacji mniejsze. A są przecież sprawy, których ubranie w schemat jest zbrodnią!!!


Zatem paszoł won mity do pieca!!!! Niech z dymem idą dziady jedne!


ewa




photo: tumblr.comm-as-tu-vu.tumblr.com

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

girls talk odc. 5

Serial: Girls Talk


Odcinek 5 'Temat na Wrony'

W rolach głównych: 
W: wronka
K: koleżanka

Trochę jakby się stęskniłam za pogaduchami o ciężkości, grubości, ilości, tęgości... hmmm wszystkie kumpele na siłowni biegają, wchodzą na wagę i świętują... wiosna w końcu w pełni... no chyba, że ma się takie kumpele, co je buk obdarzył umiejętnością zjedzenia codziennie małej krowy... i nic... nic powtarzam - widziałam na własne, wielkie ze zdziwienia oczy. I niech ktoś mi powie coś o sprawiedliwości... to się wk.... zdenerwuję się...


K: cze wronka

W: dżizus Kasia mam na imię Kasia

K: o tam pierdzielenie - było nazwać blog słodkie kociaki
K: byłabyś kociakiem

W: ahahaha wiarygodność by padła... jakby

K: :) no właśnie apropos - temat na wrony mam

W: uuuu zamieniam się w słuch

K: czy ja ci się teraz podobam?

W: ożesz fuck to jest ten temat?
W: czuję, że nam statystyki ostro poszybują :)

K: głupia jesteś

W: :) wolę określenie - nie do końca normalna :)

K: w sensie takim czy dobrze wyglądam teraz, czy jestem gruba?

W: no nie! tylko nie Ty do mnie z tym tematem... bo padnę na cycki

K: słuchaj sytułejszon

W: lubię na casach - dawaj :)

K: gość

W: co ty powiesz? rodziców w tym story się nie spodziewałam... raczej

K: wariatka
K: słuchaj bo zamknę się w sobie
K: kumpel, kolega... 3 lata się nie widzieliśmy

W: łóżko?

K: yyyy - no tak dawno temu jakiś czas... co to za pytanie?

W: czuję, że będzie miało znaczenie :)

K: oki - zatem umawiam się z nim po przerwie - kawa 
K: drinki, drinki, jest najs... drinki

W: łóżko?

K: co ty z tym łóżkiem do cholery?

W: no nie wiem... tak jakoś... :)

K: i on do mnie...
K: po tych drinach... rozkoszny kurwa jak mały piesek
K: "No widzę że ciałka nabrałaś..." i banan....
K: tak że niby z uśmieszkiem i miło - fuck!

W: faceci to jednak samobójcy - zawsze to wiedziałam - wyginą jak nic :)
W: rozumiem, że powiedziałaś pewnym głosem: 'tak dziękuję - też myślę że pięknie wyglądam'

K: jak mnie znasz... wiesz, że dałam radę :) 

W: grzeczna dziewczynka :)... no dobra, że tak powiem... and

K: and... to jest ten temat - bo ja już nie nadążam za tymi samcami
K: o kobiecość mi chodzi - kumasz?

W: rozwiń się trochę...

K: wiesz, że byłam szczupła... taki trochę wieszak - niby ok, do łóżka ok.... ale jak tylko pojawiałam się gdzieś z moim aktualnym facetem (kimkolwiek był) wlepiał gały w takie bardziej kobiece laski - co i nogę miały, dupę i cycek zatem... i tak ogólnie z plus 8kg do mnie... że niby fajna bo kobieca... kumasz?

W: staram się... :)

K: teraz przytyłam świadomie... trochę... jak widziałaś z 5kg... i co kurwa? ciałka nabrałam ci taki powie - gdzie jest ta granica - napisz o tym

W: a skąd do nędzy ja mam to wiedzieć...hę?

K: jak skąd... z doświadczeń - kobieca jesteś tak czy nie?

W: yyyy

K: dobra inaczej - czy tobie gość kiedyś powiedział coś o twojej wadze takiego, że cię zachwiało? 
K: chciałabym takiego gościa desperata zobaczyć... :)

W: może kiedyś poznasz :)

K: ta ahahahaha pod warunkiem że już się urodził... 
K: ale jakby co to - to szybko mi go pokaż zanim zginie :)

W: temat jest trudny...

K: wiem przecież 

W: mam kumpelę której gość powiedział że jest mięciutka - również tak milutko - i niby że co... gruba jest? do odchudzania skierować? czy też może kobieca? i że to był komplement...

K: mięciutka ahahaha - kreatywny łep

W: tu chodzi też o inną rzecz

K: wiem
K: zaraz mi powiesz, że to też kwestia pewności siebie (bo mówimy o normalnej rozmiarówce) - i jak się nie podoba to....

W: hmmm no!

K: ale wiesz... nie zawsze chcesz każdego gościa na drzewo wysłać

W: coś tam niby wiem

K: a z drugiej strony ja nie dam rady znieść świadomości że mu się nie podobam i będę łapać schizy za każdym razem jak wspomni w milusiński sposób o mojej figurze 
K: zwłaszcza, że zawsze tak pieprzą od rzeczy
K: że mięciutka, okrągła czy też kochanego ciałka... nie znoszę!!!
K: i ja nie wiem czy to jest prawda czy nie - a już do łóżka za cholerę z takim nie pójdę...

W: łóżko powiadasz :) :) :)

K: :) :) :)

W: no wiem... znam... kumam

K: a ja nie!
K: dobra bierz się do roboty - wywiad zrób środowiskowy wśród kumpli twych :) bo chce wiedzieć czy mogę iść jutro na lunch czy mam się głodzić do wieszaka 

W: oszaleję

K: za późno... :)
K: co tam poza tym ???


kasia


piątek, 13 kwietnia 2012

black is back



Osobiście nie wiem jak pozbyć się nałogu kupowania czarnych kiecek. Niby jest wiosna i należałoby wrzucić na siebie jakiś kolorowy fatałaszek. Niestety słabość do "małej czarnej" jest absolutnie nieuleczalna i znam wiele takich "chorych" przypadków. Ale słabość tą uznaję za uzasadnioną!

Fakty są takie, że mała czarna potrafi uczynić cuda. Zmienia każdą babkę w niezwykle elegancką niewiastę a nawet bywa, że i w seksowną kocicę. Często kobiety, które uznawane były (nadal uznawane są) za symbol seksu preferowały właśnie "mc style"...Marlin Monroe czy też Rita Hayworth. W pewnym momencie wszystkich na łopatki oczywiście rozłożyła bezapelacyjnie klasyka w tej kategorii, czyli Audrey Hepburn w "Śniadaniu u Tiffaniego". W tym już leciwym filmie pojawiły się 2 "ważne" czarne kiecki, które przeszły do historii i które podrabiano później na miliardy sposobów. Do dziś, gdy patrzę na plakat z filmu to szczerze zazdroszczę tej Audrey kiecki! I te okulary! Ech!!
A koronowane głowy to niby co? Diana (jeszcze jako Spencer) była taka skromniusieńka jak pensjonareczka z pąsami na twarzy a jak wrzuciła czarną kieckę na siebie to ludzie oszaleli! Złamała zasadę, bo koronowanym głowom nie wypadało pojawiać się w czerni. I co? Nagle stała się symbolem wszystkiego co najlepsze u kobiety. 




Wszystko pochrzaniło się modowo jak przyszły czasy hippie. Jeeezu! Te kwiaty! Może i fajne, takie jakby radosne, ale z szykiem nie miało to nic wspólnego. Podobno sytuację uratowała Donna Karan. Bo to właśnie ona przypomniała o ukartupionej w tamtym czasie - małej czarnej. Tak była zdesperowana dziewucha, że nawet rzuciła robotę u swojego pracodawcy, żeby taką kieckę zaprojektować i już na własną odpowiedzialność wyprodukować. Do tego wprowadziła czarne kiecki z dzianiny...te nieśmiertelne kopertówki, które nosimy do dziś!!! Kochana ta Donna!

Był też moment fascynacji modą indyjską. Miliony sklepów z ciuchami o intensywnym zapachu kadzideł.  Zapach ten był absolutnie nie do sprania z zakupionego łaszka! Nigdy i niczym! Wisiory, tuniki, spódnice do kostki i koraliczki...tysiące kolorowych jak tęcza koraliczków. Uległam nawet temu szaleństwu. Stało się wtedy w kilometrowych kolejkach do pseudo szatni i kupowało po osiem sztuk tego towaru! A co! Czas ten wspaniały szczęśliwie minął i chwała za to!

Oczywiście najpiękniejsze modowo były lata 80'te. Babki, zwłaszcza aktywne zawodowo, nosiły wtedy takie męskie garnitury niby na damskie przerobione, płaskie buty i skarpety! Ja nie wiem tego na 100%, ale szarpie mną silne wewnętrzne przekonanie, że to jest właśnie okres narodzin skarpety flanelowej z dwoma paskami. Te skarpety były dość długie i często (celowo!!!) tak figlarnie pościągane i pomarszczone. Co za fantazja!!!

Fascynacje wszelkie mijają a mała czarna wraca zawsze.
Prawda jest taka, że jak pojawiają się babki w czarnych prostych kieckach i to jeszcze zagonione w grupę na małej przestrzeni - to nie ma siły - wrażenie musi być. Wrażenie to jest oczywiście zgodne panującym z rokiem kalendarzowym i aktualną epoką, ale jest to zawsze widok intrygujący. No tak np. Robert Palmer i "Addicted to Love"...no i po co ten Palmer tam jest ja się pytam?:).




Albo te dziewczyny w czarnych kieckach co tańczą teledysku Hurts "Wonderful life". Nie za szczupłe (!) oj nie nie!. Ale boskie!



Z małą czarną można zrobić wszystko a wygląda naprawdę perfekcyjnie, gdy odkrywa 40% ciała. To znana zasada 40%.  Odkryjesz mniej - przemkniesz niezauważona, odkryjesz więcej - będziesz trącać tandetą.
Mała czarna jest niezbędna i nie przeszkadza w szafie nawet w dużej ilości. Nadaje szyku, elegancji, ale jednocześnie trochę grzesznego wyglądu. 
I o to chodzi.
Bo trzeba mieć głowę do interesów a ciało do grzechu!
I basta!

ewa

p.s. a poza tym czarny wyszczupla!:)

czwartek, 12 kwietnia 2012

z cyklu... kobieca natura :)

Generalnie jest tak... czuję, że u mnie w domu mieszka jakiś byt równoległy... fetyszysta czy coś... albo... no nie wiem jakiś psychol rodem z ID Discovery, który mnie obserwuje... i jak nie widzę kompletuje różne moje rzeczy... Dżizus... a jak tak spokojnie sobie śpię... 

Bo na przykład kolczyki giną mi pojedynczo... co za fakap - jak już ten psychofan musi coś zabierać to chociaż parami bardzo proszę... byłby szansa, że nie zauważę czy coś... albo zauważę, zapomnę i zastąpię. A tak rano widzę ten kolczyk i denerwuje się, że gdzieś zaginął jego brat. Albo doskonale pamiętam, że była taka bluzka... niby nic nadzwyczajnego czarna na guziki... nawet nie specjalnie ją lubiłam... ale jak zaginęła... zniknęła w czasoprzestrzeni - tęsknię zwyczajnie i codziennie czuję, że właśnie dzisiaj bym ją założyła...  jakiś rodzaj absurdalnego uczucia straty... albo jak popsuje mi się dajmy na to torebka, którą uwielbiałam, no nie daj bosze, opłakuję temat całymi nocami. Kobiety chyba tak mają, że przywiązują się do różnych rzeczy i ponad wszystko nie lubią tracić...



To oczywiste u kobiety, że jak nie może czegoś mieć, albo jakiś ktoś jej to bezczelnie, potajemnie zabierze dostaje furii i uruchamiają się jakieś nadzwyczajne siły myślące... w kółko myślące... nawracające... i upierdliwe jak baba podczas pms'u. Zaczyna się bardzo wkurwiać - nie bądźmy pruderyjni - tak jest i kropka... ale nadal nie przyznaje się przed sobą, że to ma jakiekolwiek znaczenie o! nie! walczy ze sobą... Faza kolejna - zaczyna łapać poziom obsesji... szeroko zakrojonej... myślenie nawracające już jest tylko przyjemnym łaskotaniem w porównaniu do tego cholerstwa... Pojawiają się pytania: jak to??? why??? nadal jeszcze buntowniczo... ale z lekkim zawahaniem w głosie... jakby lekko traci pewność siebie - co oczywiście jest niedopuszczalne - dżizus czemu to się dzieje... Ta faza może trwać dość długo... wprost proporcjonalnie do tego czego nie może mieć... lub też co utraciła. W przypadku torebki ja diagnozuję jakiś tydzień... buty.... buty to już zupełnie inna para kaloszy... mogę się tak męczyć ze dwa tygodnie - co najmniej... Rozwiązania są dwa zdobyć... ołłł yeah lub też wytłumaczyć sobie intensywnie, że jednak to nie jest dla mnie idealne i natychmiast zastąpić to innym obiektem pożądania.

Temat wchodzi w fazę rumieńców jak dotyczy czegoś bardziej wartościowego niż torebki, buty i inne badziewie materialne... uczucia, relacje, sukcesy w pracy, emocje... Poczucie niemożności posiadania, zdobycia lub utraty... powoduje u nas, że zaczynamy walczyć, starać się, zaczyna nam irracjonalnie zależeć... wchodzimy na inne obroty... i wiecie co... nie ma nic bardziej silnego i sexi jak kobieta, której zależy i której chce się chcieć... bardzo pozytywne uczucie! Zatem polecam czasami warto się wysilić :) bo i tak czuję, że nie da się z tym nic zrobić...

A psychofana uprasza się o zwrot zaginionych rzeczy... zanim wywalę dom do góry nogami z tego starania!



kasia



photo: tumblr.com

środa, 11 kwietnia 2012

wronowy mix zawodowy


No i trzeba było do pracy po Świętach wrócić...
Bo wrony to kobiety pracujące (jak znakomita większość lejdis w dzisiejszych czasach!) i żadnej pracy się nie boją. Naturalnym jest też fakt, że zanim kobieta stabilizację i pozycję zawodową zacną osiągnie, musi swoją drogę wyboistą przejść. Dzięki tym wybojom na trasie, staje się później prawdziwą maszyną o licznych umiejętnościach natury praktycznej... I tak wrony np.:
  • sadziły chryzantemy w szklarniach pod Tuszynem. W pozycji "na latarnię", w 65 stopniach i w przemiłym towarzystwie okolicznych rolników
  • sprzedawały warzywa w warzywniaku, ważąc ziemniaczki, buraczki i łowiąc kiszone ogórki z wielkiej zielonej beczki. Do tej pory wrony "na oko" wiedzą ile ziemniaczków i o jakiej średnicy na kilogram wchodzi
  • sprzedawały schaby w mięsnym, sprawnie waląc toporami w te "z kością" i dziabiąc je na porcje równe, żeby na niedzielny obiad gospodynie domowe miały gotowce. Jedna w wron tak oszołomiła swoimi umiejętnościami młodzieńca pewnego, że do dziś razem przez życie swe idą
  • układały bułki w równiuteńkie szeregi w piekarence na ryneczku od 4.30 rano oraz z pasją odganiały wróble, które widząc nową, poranną dostawę pączków na paletach, wydziobywały mega dziury w 100 sztukach pączków w ciągu zaledwie 1 minuty
  • sprzedawały sukienki sylwestrowe z brokatem i porażającymi aplikacjami w sklepie na lokalnym bazarku. Od każdej sprzedanej sztuki 10 zł otrzymywały gotówką, co przy umiejętnościach sprzedażowych wron dawało na koniec dnia kwotę dość imponującą!
  • uczyły fitnessu, gibkości i elastyczności ciał wszelkich, skacząc, wywijając nogami i machając rączkami góra - dół
  • były "wychowawczyniami" na koloniach - grupa "nastolatki" - Boooże ty mój!  To pilnowanie  po nocach uciekinierek do sekcji męskiej! Te pokazy mody dla chłopaków! Cała kosmetyczka poszła na pomalowanie tych 20 dziewuch!
  • krążyły z uśmiechem na twarzy po Pabianicach robiąc ankiety u fryzjerów i w sklepach różnych. Ankiety były o niczym, ale wynagrodzenie zacne.
  • produkowały mega desery lodowe typu "Ambrozja" w sieci Hortex z kulek i dodatków wszelakich oraz śmietanę do tego w wiadrach wiertłem ubijały. Ten epizod do dziś ma swoje konsekwencje, gdyż jedna z wron "gałkuje" teraz niemal wszystko, również masło i ziemniaki!
  • promowały sery i desery w sieci hipermarketów zamarzając miedzy lodówkami w lekko jakby przykrótkich spódniczkach a po awansie kontrolowały nawet jak inne "gwiazdy promocji", serkiem przechodniów miedzylodówkowych częstują
  • były dobrą wróżką (ahahhahahahah!) w przedszkolu a w kolejnym roku królową zimą. Inscenizację ową wykonywały w stroju z teatru wypożyczonym, który ważył tonę i dramatycznie śmierdział myszami
  • wysmażyły kilka ton frytek w barze przy cmentarzu. Szczególnie traumatyczne wspomnienia dotyczą 1 listopada i dni okolicznych. Po tym okresie zapach frytury w nozdrzach utrzymał się wronom przez 2 lata!
  • uczyły dzieci oraz innych (tych bardziej leniwych) studentów: fizyki, matematyki, mechaniki, podstawy konstrukcji maszyn, elektrotechniki, wytrzymałości materiałów i angielskiego
i tu chyba nastąpił jakiś znaczący w historii PRZEŁOM :)
  • były stewardesą na statkach powietrznym w liniach jednego znanego i baaaaardzo bogatego businessmana. Latały po świecie uśmiechając się wesoło i pchając 100 kilogramowy wózek głównie z alkoholową zawartością zawsze pod górę
  • wreszcie zrobiły karierę od pucybuta do "milionera" w różnych agencjach reklamowych, gdzie się poznały i krakać wspólnie zaczęły i wiele, oj wiele się nauczyły...
  • teraz kraczą już w innym miejscu, ale za to swobodniej i wygodniej:)

Każde z tych miejsc obfitowało w wiele autentycznych wydarzeń o charakterze anegdotycznym. Pierwsze z nich już dziś!


Miejsce: samolot pasażerski
Lot: Warszawa - Egipt

Kapitan: Szanowni Państwo! Proszę wrócić na miejsca i zapiąć pasy. Za kilka minut będą turbulencje.

Pasażerowie wracają na swoje miejsca i zapinają pasy. Jedna z wron, należąca do załogi na tym właśnie locie, przechodzi po kabinie sprawdzając, czy wszyscy pasażerowie dostosowali się do zaleceń kapitana.
Elegancka Pani, będąca pasażerką lotu, zaczepia przechodzącą wronę i dyskretnie pyta:

Pasażerka: Przepraszam Panią uprzejmie! Kapitan mówił, że będą turbulencje...a ja nic nie dostałam...

Wrona do dziś otrząsnąć się z szoku nie może:-)

wrony dwie

piątek, 6 kwietnia 2012

lanie, malowanie i ogólne świętowanie...

No i mamy już właściwie Święta!
Odpoczywajcie zatem od prac wszelkich, wyśpijcie się do woli, najedzcie pyszności (odchudzać się będziemy wyjątkowo "od wtorku") :).  I żadnej kiełbasy dziś, bo PIĄTEK!!!!!

A oto ważny komunikat dla Lejdis...
Śmingus Dyngus znany też jako Lany Poniedziałek – czyli stary słowiański zwyczaj związany z drugim dniem Świąt Wielkiej Nocy - kiedyś dawno polegał na symbolicznym smaganiu witkami wierzby po nogach a także oblewaniu się nawzajem wodą. Był symbolem oczyszczenia ciała z chorób i grzechu.:)

Ważne w tradycji jest, a szczególnie popularne na wsiach, że tego dnia grupy chłopców oblewają wodą panny wszelkie. To ma im zapewnić powodzenie i szczęście. Kiedy, któraś z panien zostanie oblana wodą nie wypada jej się złościć, a wręcz przeciwnie, kulturalnie musi podziękować za tę przyjemność, częstując chłopaka jajkami, kołaczem lub innymi przysmakami. 


Lejdis! czyli, że nie ma wyjścia... trzeba z rana twarz jak jajo wymalować, fryzurę upleść i kubeł wody na głowę przyjąć!:) I jajami częstujemy... o TAK!


A może ktoś Was witką po badylkach smagnie... Kto wie, kto wie:)








Wszystkiego dobrego na Święta!!!


wrony dwie






photo: fotolia.pl


czwartek, 5 kwietnia 2012

dżumaMaGo....

Wiosna dookoła tryska radośnie. Wróbelki ćwierkają, sikorki chyba też. Żuki, mrówki, motyle, ważki oraz  inne stworzenia szykują się do nadchodzącego wspaniałego okresu. Głowy większości homo sapiens świdruje już jedna myśl dręcząca: GRILL! Ale w tym samym czasie te cholerne paskudztwa - wirusiki chyhają everywhere! Skubane!
Atakują i chcą podstępnie zabić! Jak dżuma! I gdy taki wirus przysiądzie przypadkowo na samczyku tooooooo:

Faza wstępna
8.30 rano - wirus przysiada na samczyku i zaczyna mówić: oto jestem! Samczyk już czuje zbliżające się niebezpieczeństwo. Coś jakby odrętwienie absolutne atakuje jego ciało.

Objawy:
- slow motion - mówi wolno i niewyraźnie, chodzi wolno, je też wolno, myśli..., chrypi, chrząka, opowiadając o chorobie (dosłownie wszystkim!) niemalże żegna się z tym światem.

Akcja:
- do 12.00 - samczyk zdążył ponarzekać, zatoczyć się dramatycznie z wyczerpania w przedpokoju, umówić wizytę u lekarza, odbyć ją i wziąć L4 (min. 1 tydzień!)
- do 12.45 - zakupił 8 różnych preparatów przepisanych przez lekarza i tych "na wszelki wypadek" oraz nowy termometr, żeby ten stary Go "nie oszukał!"
- 13.00 - leży... to dżuma... nie wyjdzie z tego, to pewne jak w banku! Leżenie to czynność, która będzie od tej pory wykonywana w sposób ciągły przez kolejne kilka dni.

Oficjalna diagnoza lekarska: przeziębienie




Faza rozwinięcie
Trwa minimum 5 dni i krótsza być zwyczajnie nie ma prawa!

Objawy:
- gorączka - jest dramatycznie - 37,1!!!! Rety! Rety! Rety!
- slow motion pogłębione - nie może mówić, nie może chodzić, nie może nawet iść siku, o nie! Może za to patrzeć w TV, zagrać w grę i zapalić fajkę...
- śpiączka, ma śpiączkę... budzi go głód... względnie pęcherz... wyłącznie!
- poważne pogorszenie stanu następuje zawsze po godz. 17.00, kiedy to domownicy powracają do domu.

Akcja:
- mierzy temperaturę 8 razy dziennie - i istnieją tylko dwa możliwe wyniki tego pomiaru:
37,2, czyli choroby dramatyczne pogłębienie lub
36,2, czyli niekontrolowane w wyniku choroby osłabienie
- zakłada na siebie najbardziej syfne ciuchy jakie ma (chociaż nikt nie wie, gdzie je po latach odnalazł!),  takie sprzed 20 lat i z dziurami. Dlaczego? Być może dla podniesienia dramaturgii zdarzeń a może dlatego, że lepiej zasysają parującą z samczyka każdym otworem śmiertelną chorobę. Ciuchy codzienne i normalne chyba tak dobrze tego nie wchłoną!

Najczęściej zadawane pytania:
- czy mogłabyś namoczyć ręcznik i położyć mi na głowie?
- czy mogłabyś podać mi pilota?
- czy mogłabyś podać mi picie?
- czy mamy coś do jedzenia?
- czy myślisz, że jutro będzie lepiej?
- czy myślisz, że te leki działają?
- i jeszcze jedno pytanie zadawane najczęściej po 3 dniach - czy myślisz, że ja się już mogę umyć? - TAAAK kurwa! TAAAAAAK! w przeręblu myliśmy się wieki temu, teraz mamy ciepłą wodę i łazienkę!!!!!

Co pomaga?
- wino grzane
- piwo grzane
- nikotyna w dużych dawkach

Faza zakończenie:
Objawy:
- odleżyny... ukształtowane wszędzie, również z włosów
- totalne zaskoczenie... że nadal jest wśród żywych... uznane jako przypadek i fart absolutny lub pozytywny wynik walki wysportowanego, młodego i niezwykle silnego organizmu z zabójczymi wirusami
- bezsenność, czyli oczywisty efekt uboczny przespanych non stop ostatnich 4 dób! Często odbierana przez samczyka jako nowy objaw lub powikłanie niedoleczonego choróbska
- niepokój związany z trudną decyzją - przedłużać zwolnienie czy nie?

Akcja rekomendowana we wszystkich trzech fazach:
Drogie Panie,
kupcie sobie trochę środków na uspokojenie i wykonujcie z gracją i uśmiechem polecania. Każdy zgłoszony sprzeciw lub nagły i spontaniczny chichot lub wkurw, niesie za sobą ryzyko wyklęcia, posądzenia o brak troski, a nawet bezduszność i okrucieństwo wycelowane w człowieka chorego!

Jeśli macie (tak przypadkiem) w tym samym czasie jakiś kaszel to idźcie wykasłać się gdzieś dalej... najlepiej gdzieś na balkon, bo skłonne jesteście jeszcze kogoś zarazić lub NIE DAJ BOŻE obudzić!

Good luck!:)

wrony dwie


środa, 4 kwietnia 2012

życzenia dla Was Panowie!

Chłopaki kochane nasze i nie nasze,
Niech spełniają się dzisiaj wszystkie prośby Wasze,
W dniu tak nadzwyczajnym, w dniu Waszego Święta,
Bądźcie pewni, że o Was stado Wron pamięta!

Nie zawsze jesteśmy szorstkie i złośliwe,
Choć często ostre słowa są bardzo prawdziwe,
Ale dzisiaj jest Święto i wszystko się zmienia,
A to lista życzeń dla Was do spełnienia J:

  • butli whisky jakiej chcecie
  • skrzynki piwa, po kotlecie
  • dzień bez trucia, marudzenia
  • w męskim gronie posiedzenia
  • gry w pokera i gry w karty
  • skoku z kumplem gdzieś na narty
  • gadżetów od "Appla" liczby niepojętej
  • fuchy dobrze płatnej, fury nieprzeciętnej
  • chociaż raz w tygodniu do łóżka śniadania
  • energii i krzepy nie do wyczerpania
  • swego miejsca w historii, przyjaciół prawdziwych
  • pozycji lidera, ripost błyskotliwych
  • by kobiety przed Wami na kolana padały
  • by zrywały swe szaty, krzyczały, szalały
  • dłubcie sobie w nosie nawet przez noc całą
  • puśćcie sobie bąka, gdyby było mało
  • niech Wam nigdy choroba żadna nie doskwiera
  • i niech Wam się wiedzie w życiu jak jasna cholera!



Wszystkiego dobrego chłopaki! :)

wrony dwie!


photo: piccsy.com

wtorek, 3 kwietnia 2012

co jest sexi wg facetów?


Artykuł na jednym z portali pt. „Seksowne dodatki” powoduje zaciekawienie – przynajmniej moje. A nuż jakieś nowości, trendy czy też unikatowa wiedza. 

Tekst mówił o tym, że modowy dział portalu allwomanstalk.com podpytał facetów, co dla nich z kobiecych dodatków jest najbardziej seksowne i powoduje że krew im szybciej krąży… a jak wiadomo tempo krążenia nie jest bez znaczenia :). 

Na pytanie który z damskich dodatków jest najbardziej sexi spontanicznie wymieniali… samych siebie :) dżizus - skąd oni wzięli tylu samców alfa do tej ankiety… :)

Po chwili namysłu padały na szczęście bardziej sensowne odpowiedzi… i tu się trochę zawiodłam, gdyż jakby w kółko to samo… oczywiste oczywistości… faceci są jednak mocno przewidywalni… choć ze dwie odpowiedzi mnie zainteresowały. 

No cóż w ramach utrwalenia wiedzy streszczę te niby super hity:

Oczywiście że kabaretki… ja nie wiem co jest w tych pończochach z dziurami – ale podobno to „Himalaje ciuchowego seksapilu”. Ten dodatek nosi znamiona niegrzecznej dziewczynki, jak mniemam… i do tego niby jesteś ubrana w coś :) ale jednak nie jesteś… porusza wyobraźnię…



Szpilki – cóż za zaskoczenie… o tym wrony już mówiły i będą mówić jeszcze tysiąc razy – to jeden z podstawowych atrybutów każdej kobiety i nie ma dyskusji…  wysokie szpilki – nie jakieś tam kaczuszki… Szpilki w łóżku dodają Ci animuszu i seksapilu. Szpilki to fetysz – zarówno kobiet jak i mężczyzn nawet jeśli się do tego nie przyznają, żeby nie robić Ci przykrości! 

Bielizna z koronki zajmuje wysokie miejsce w erotycznym umyśle facetów… to też żadna nowość, ale powiedzieć o tym trzeba… Jeśli chodzi o model bielizny tu musicie zdać się na siebie i swoje obserwacje – ilu facetów tyle gustów – jeden lubi sznurkowe gatki, drugi brazyliany… gorsety, pasy do pończoch… Są też tacy co raz na jakiś czas chcą zobaczyć bardziej sportową i chłopięcą odsłonę Ciebie np. w seksownych damskich spodenkach (ala bokserki).  Uwaga!  raz na jakiś czas… powtarzam…  a i żadne pidżamy z hello kitty nie są sexi nawet jako odmiana – oh nie!

O kolorach było… nie macie chyba wątpliwości, że czerwień dla faceta do symbol seksu – dotyczy to bielizny, lakieru do paznokci, butów itd… To oczywiście atawizm… ale ja go lubię :)




A teraz coś mniej oczywistego… mimo, że nadal nie czuję wielkiego przełomu wiedzy :)

Rękawiczki – i nie mówię o wełnianych czy z jednym palcem :). Piękna delikatna wąska rękawiczka podobno burzy krew samców, a zmysłowe ściągnie jej przywołuje jednoznaczne skojarzenia. Ja to kupuję :)

Paski – wg Panów to element, który podkreśla figurę, dzieli dwie ważne strefy – biust i biodra. Podobno preferowane są szerokie paski, gdyż mają jednoznaczne skojarzenie z gorsetem, następnie biżuteryjne lub też bardzo delikatne, wąskie… przez co mocno kobiece.

Trencz – info dla Panów – to taki płaszczyk do kolan na guziki, zwykle z paskiem – podobno ciuch – ikona. Kobieta w takim płaszczu wydaje im się silna, tajemnicza, pewna siebie – zatem mega seksowna… zwłaszcza, że w ich głowach istnieje domniemanie, że pod spodem jest tylko koronkowa bielizna… taka dość popularna fantazja męska. 
Doskonale się składa gdyż aktualnie trencz jest bardzo na czasie :) i pełno tego w sklepach - jeśli zastanawiałyście się kupić czy nie kupić - macie odpowiedź - szybko! 

Okulary – duża część Panów odpowiedziała w ankiecie, ze miewa fantazje z surową nauczycielką lub skromną bibliotekarką :). Zatem należy tylko skupić się na odpowiednim dobraniu oprawek. Większość zapytanych przyznała, że najbardziej kręcą ich oprawki kocie, pensjonarskie – zerknijcie na kolekcje Toma Forda sprzed kilku sezonów. 



Nie ma co podsumowywać tylko uzupełnić braki... najlepiej z karty kredytowej partnera - w końcu jakby nie było, to nie będą zwykłe zakupy tylko potwierdzone badaniami potrzeby mężczyzn :). 
Ja już się cieszę na nowy trencz :).

kasia


źródło: wp.pl, pinterest.com

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

mania kontrolowania



Paskudna cecha głównie NAS kobiet (niestety!). Coś z pogranicza szpiegostwa a wścibskiego wtykania nochala w sprawy drugiego człowieka. Coś co niektórzy traktują nawet jak niebywały talent rodem z filmów kryminalnych i godny podziwu spryt.
I o ile samica kontrolująca posiada lat na karku 18 to ok.! Usprawiedliwione.
Ale wszystko co urodziło się przed rokiem ’90 a nadal prowadzi tą skomplikowaną działalność... noooo to już zupełnie inna historia...




Istnieje kilka podstawowych i dość znanych nurtów tego kontrolingu:
  • Sprawdzę Twą komórkę. To co wysłałeś i co dostałeś. Gdzie dzwoniłeś i jak często... no i o której. Wszystkie połączenia po 18.00 wydają się być lekko „śmierdzące”. Jeśli  nic nie znajdę to pewnie tylko dlatego, że już zdążyłeś to usunąć. Poczekam więc jak wyjdziesz "na siku" i wtedy szybko przeskanuję Twój telefon. Pewnie nie przyszło Ci do głowy jaka jestem sprytna i nie zdążyłeś usunąć nic od mojej ostatniej kontroli. Nic nie znajdę... Wyciąg, wyciąg! – przy najbliższej okazji wykradnę go i markerem oznaczę wszystko co podejrzane. Może zadzwonię? Sprawdzę kto odbierze a później szybko się rozłączę. Yeah! 
  • Przejrzę Twój komputer. Najlepiej skrzynkę firmową, pewnie to z niej korzystasz, żeby mnie oszukać, bo myślisz, że tam akurat nie zajrzę. O nie! Ja taka głupia nie jestem! Jeśli wysłałeś maila do kobiety, której nie znam (nic nie mówiłeś, że z Tobą pracuje!), sprawdzę jej profil na FB, NK i wszędzie. Kim jest, skąd pochodzi, ile ma lat. Niby niedbale zadam Ci kilka pytań kontrolnych, czy przypadkiem nikt nowy z Tobą nie pracuje.. Nie przyznałeś się... oooo czyli źle!… to posunę się dalej....
  • Podejrzę jakoś na co wydajesz kasę. Poszperam po kieszeniach i w portfelu. A może uda mi się zajrzeć na konto. Oooooo, to źródło wielkiej wiedzy. Gdzie jadasz, co i gdzie kupujesz. Trochę trudne to zadanie, bo jak zrobisz zakupy np.: w IKEI to z nazw: BRIMNES, KONSMO i SKRUVSTA nie poznam czy to o krzesło do naszego wspólnego domu chodziło czy może o prymulkę w doniczce dla KOGOŚ...
  • Złożę Ci jakąś niespodziewaną wizytę... ot tak sobie! Że niby tęskniłam... Postoję pod drzewem i popatrzę jak i z KIM wychodzisz z pracy. A może wpadnę na szkolenie, najlepiej wyjazdowe i takie dwudniowe. Tam czujesz się przecież swobodnie... i nie spodziewasz się mnie! No, ale ja właśnie przypadkiem tamtędy przejeżdżam, więc zajrzę na kilka chwil. Ważne jest, aby jednak przyobserwować Cię z dystansu zanim się ujawnię. Tajna obserwacja czyniona z dystansu to element  zaskoczenia i moja przewaga nad Tobą!
  • I zawsze słucham co mówisz. Nawet jeśli wcale nie do mnie i nie tuż obok, ale 5 metrów dalej. Słyszę to! Pamiętaj! Wyhaczę, każde podejrzane słowo i natychmiast zareaguję... albo nie... zrobię Ci piekło jak wrócimy do domu. Nie będziesz wiedział o co mi chodzi? Zawsze tak mówisz! Ale dobrze wiesz o co! Musisz domyślać się o co mi chodzi! Strzelę focha na parę dni, żebyś to sobie dobrze  to przemyślał i zapamiętał nikczemniku!!!!

Prawda jest niestety raczej taka, że im krótsza smycz tym łatwiej się z niej zerwać. A jak już się taki biedny, umęczony i wygłodniały wrażeń psiak zerwie, to jak pójdzie w tango! ho ho ho!!! To nie wiem czy wróci. Ja bym chyba nie wróciła.

O wszystkim Wam Panowie oczywiście NIE napiszę, bo solidarność jajnika to jednak wielka rzecz! 

Once upon a time... jedna z wron odwiedziła lokalnego fryzjera i jej oczom ukazał się niebywale ciekawy artykuł (nie w Gali, nie nie!:)) dotyczący powyższej materii. Z owego artykułu wynika, że istnieje już nawet taki zawód. Zawodowa uwodzicielka, testerka wierności i "podatności" samczej na wdzięki, opłacana ofkors przez pragnące sprawdzić swoich partnerów inne kobiety. To już jest tak wyrafinowana praktyka, że sama drżę na myśl, że może na tym świecie istnieć do tego męski odpowiednik:). Ale o tym trochę szerzej... wkrótce...

ewa


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...