No i trzeba było do pracy po Świętach wrócić...
Bo wrony to kobiety pracujące (jak znakomita większość lejdis w dzisiejszych czasach!) i żadnej pracy się nie boją. Naturalnym jest też fakt, że zanim kobieta stabilizację i pozycję zawodową zacną osiągnie, musi swoją drogę wyboistą przejść. Dzięki tym wybojom na trasie, staje się później prawdziwą maszyną o licznych umiejętnościach natury praktycznej... I tak wrony np.:
Bo wrony to kobiety pracujące (jak znakomita większość lejdis w dzisiejszych czasach!) i żadnej pracy się nie boją. Naturalnym jest też fakt, że zanim kobieta stabilizację i pozycję zawodową zacną osiągnie, musi swoją drogę wyboistą przejść. Dzięki tym wybojom na trasie, staje się później prawdziwą maszyną o licznych umiejętnościach natury praktycznej... I tak wrony np.:
- sadziły chryzantemy w szklarniach pod Tuszynem. W pozycji "na latarnię", w 65 stopniach i w przemiłym towarzystwie okolicznych rolników
- sprzedawały warzywa w warzywniaku, ważąc ziemniaczki, buraczki i łowiąc kiszone ogórki z wielkiej zielonej beczki. Do tej pory wrony "na oko" wiedzą ile ziemniaczków i o jakiej średnicy na kilogram wchodzi
- sprzedawały schaby w mięsnym, sprawnie waląc toporami w te "z kością" i dziabiąc je na porcje równe, żeby na niedzielny obiad gospodynie domowe miały gotowce. Jedna w wron tak oszołomiła swoimi umiejętnościami młodzieńca pewnego, że do dziś razem przez życie swe idą
- układały bułki w równiuteńkie szeregi w piekarence na ryneczku od 4.30 rano oraz z pasją odganiały wróble, które widząc nową, poranną dostawę pączków na paletach, wydziobywały mega dziury w 100 sztukach pączków w ciągu zaledwie 1 minuty
- sprzedawały sukienki sylwestrowe z brokatem i porażającymi aplikacjami w sklepie na lokalnym bazarku. Od każdej sprzedanej sztuki 10 zł otrzymywały gotówką, co przy umiejętnościach sprzedażowych wron dawało na koniec dnia kwotę dość imponującą!
- uczyły fitnessu, gibkości i elastyczności ciał wszelkich, skacząc, wywijając nogami i machając rączkami góra - dół
- były "wychowawczyniami" na koloniach - grupa "nastolatki" - Boooże ty mój! To pilnowanie po nocach uciekinierek do sekcji męskiej! Te pokazy mody dla chłopaków! Cała kosmetyczka poszła na pomalowanie tych 20 dziewuch!
- krążyły z uśmiechem na twarzy po Pabianicach robiąc ankiety u fryzjerów i w sklepach różnych. Ankiety były o niczym, ale wynagrodzenie zacne.
- produkowały mega desery lodowe typu "Ambrozja" w sieci Hortex z kulek i dodatków wszelakich oraz śmietanę do tego w wiadrach wiertłem ubijały. Ten epizod do dziś ma swoje konsekwencje, gdyż jedna z wron "gałkuje" teraz niemal wszystko, również masło i ziemniaki!
- promowały sery i desery w sieci hipermarketów zamarzając miedzy lodówkami w lekko jakby przykrótkich spódniczkach a po awansie kontrolowały nawet jak inne "gwiazdy promocji", serkiem przechodniów miedzylodówkowych częstują
- były dobrą wróżką (ahahhahahahah!) w przedszkolu a w kolejnym roku królową zimą. Inscenizację ową wykonywały w stroju z teatru wypożyczonym, który ważył tonę i dramatycznie śmierdział myszami
- wysmażyły kilka ton frytek w barze przy cmentarzu. Szczególnie traumatyczne wspomnienia dotyczą 1 listopada i dni okolicznych. Po tym okresie zapach frytury w nozdrzach utrzymał się wronom przez 2 lata!
- uczyły dzieci oraz innych (tych bardziej leniwych) studentów: fizyki, matematyki, mechaniki, podstawy konstrukcji maszyn, elektrotechniki, wytrzymałości materiałów i angielskiego
i tu chyba nastąpił jakiś znaczący w historii PRZEŁOM :)
- były stewardesą na statkach powietrznym w liniach jednego znanego i baaaaardzo bogatego businessmana. Latały po świecie uśmiechając się wesoło i pchając 100 kilogramowy wózek głównie z alkoholową zawartością zawsze pod górę
- wreszcie zrobiły karierę od pucybuta do "milionera" w różnych agencjach reklamowych, gdzie się poznały i krakać wspólnie zaczęły i wiele, oj wiele się nauczyły...
- teraz kraczą już w innym miejscu, ale za to swobodniej i wygodniej:)
Każde z tych miejsc obfitowało w wiele autentycznych wydarzeń o charakterze anegdotycznym. Pierwsze z nich już dziś!
Miejsce: samolot pasażerski
Lot: Warszawa - Egipt
Kapitan: Szanowni Państwo! Proszę wrócić na miejsca i zapiąć pasy. Za kilka minut będą turbulencje.
Pasażerowie wracają na swoje miejsca i zapinają pasy. Jedna z wron, należąca do załogi na tym właśnie locie, przechodzi po kabinie sprawdzając, czy wszyscy pasażerowie dostosowali się do zaleceń kapitana.
Elegancka Pani, będąca pasażerką lotu, zaczepia przechodzącą wronę i dyskretnie pyta:
Pasażerka: Przepraszam Panią uprzejmie! Kapitan mówił, że będą turbulencje...a ja nic nie dostałam...
Wrona do dziś otrząsnąć się z szoku nie może:-)
wrony dwie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz