poniedziałek, 18 czerwca 2012

kobieta ninja z brakiem atencji

Miałam nie pisać o tym ale... dzisiejszy poniedziałek gdzieś w okolicy godziny 16.00 natchnął mnie jednak znamiennie i czuję, że muszę się gdzieś wygadać bo eksploduję... ale tak na serio, czuję że zbiera się we mnie mega chmura gradowa z tsunami połączona, czy też innymi złowrogimi zjawiskami pogodowymi...

Zatem jakby ktoś, kiedyś, zupełnie faken przypadkiem cierpiał na brak atencji ze strony otoczenia zewnętrznego i potrzebował tak zupełnie nieoczekiwanie i nagle zwrócić na siebie 100% uwagi wszystkich... kiedykolwiek, gdziekolwiek jest, z kimkolwiek jest, to ja mam świetny patent i uwaga DZIAŁA! Sprawdziłam 2 poniedziałki o 16.00 pod rząd - tydzień po tygodniu - jakieś fatum lub coś... lub też na przykład w poniedziałki o 16.00 moje ego domaga się atencji zwyczajnie.

Sposób jest tym bardziej interesujący, że praktycznie nie wymaga żadnego wysiłku... no może trochę, ale cóż znaczy taki drobny wysiłek w obliczu tak skupionej uwagi i troski!!!

Ale do brzegu... Podzielę się tą tajemną wiedzą: proponuję na dobry początek założyć na siebie dość krótką, mocno zwiewną sukieneczkę, do tego fantazyjnie zaplątać szal, żeby było jeszcze bardziej interesująco, na nogi oczywiście buciki na obcasie - wysokość obcasa ma bezpośrednie przełożenie na spektakularność wydarzenia, co w prostej linii przekłada się na ilość atencji jaką otrzymasz w zamian za show... niezbędna jest też torebka a najlepiej kilka, koniecznie niezapięta z dużą ilością różnych przydatnych, często intymnych rzeczy w środku. Następnie należy wybrać odpowiednią porę - mnie przeznaczenie określiło na poniedziałek o 16.00 i oczywiście w drugiej kolejności nie bez znaczenia jest miejsce tego show jakie zostało Ci zapisane w gwiazdach. W poprzedni poniedziałek fatum wybrało dla mnie stację benzynową - taką najbardziej ulubioną, uczęszczaną i popularną markę. Wyczekało na moment kiedy to 90% dystrybutorów będzie zajętych i postanowiło mnie BARDZO spektakularnie, centralnie na środku obszaru stacji powalić na kolana... w sensie wywalić... przewrócić... upaść... żeby nie używać tu wulgaryzmów...


Absolutnie macie zapewnioną pełną atencję wszystkich użytkowników tego zajścia... zwłaszcza jeśli: Twoja zwiewna sukieneczka zachowuje się jak na zwiewną sukieneczkę przystało, szal żyje sobie swoim dość swobodnym życiem, z torebki ruchem niczym niezaburzonym toczą się po kostce różne ciekawe przedmioty, Twoje buciki również postanawiają poczuć się jak w bajce o kopciuszku... z obu kolan twych płynie struga krwi... a Ty masz w głowie tylko jedno - ojacieszpierdziele!!!... i podnosisz się w 3 sekundy niczym ninja, mimo, że nikt z obserwujących (względnie pędzących Ci na pomoc, porzucając swoje tankowane auta) nie daje Ci najmniejszych szans na podniesienie się w tym stuleciu. A jednak żyjesz... WoW :)

Kolana goją się mozolnie... wyglądają co najmniej jak u 4 letniej dziewczynki z zaburzeniami błędnika... nic to... chodzisz ledwo bo ledwo w płaskich japoneczkach, gdyż Twoja kostka, która postanowiła tego felernego dnia troszkę się zwichnąć, wygląda jakby jej się letko przytyło - mówiąc tak obrazowo... do tego obligatoryjnie długie spodnie, gdyż zamiast kolan aktualnie posiadasz dwa sino-fioletowe, obłe, upstrzone strupkami (jak na 4 latkę przystało) ciała obce niczym nie przypominające kolan.
 
I to się nawet da przeżyć... 6 dnia nawet postanawiasz założyć buty na obcasie... hmmm troszkę boli, ale dajesz radę... głównie dlatego, że nie da się już dłużej chodzić w japonkach, gdyż wszystkie spodnie jakie posiadasz w szafie zakładają obecność na Twoich nogach szpilek... i ciągnięcie nogawek po ziemi dnia czwartego jest letko wpieprzające...

Nadchodzi dzień 7 - sądny jak mawiają... nadal spodnie, gdyż kolanka niewyjściowe ale jakby ciut lepiej... jest nadzieja, że tego lata jeszcze uda Ci się założyć kieckę... do tego dość wysoki obcas... a co... mniej boli... zatem moszna... Poniedziałek, godzina 16.00... wyjątkowo wcześnie wychodzisz z pracy bo masz tysiąc planów do realizacji... tym razem również szal w nieco innym wydaniu ale jednak, i jeszcze więcej torebek w tym jedna z laptopem... hmmm przecież nic dwa razy się nie zdarza. Otóż zdarza się... tym razem podobnie... padasz na kolana... mocno spektakularnie... z dużym rozrzutem całego stafu który niesiesz ze sobą... komputer cudem przeżył... publiczność nieco inna, ale również mocno zdziwiona i wykazująca dużą atencję... tym razem niestety nie jesteś już ninja gdyż jakby dziury w kolanach się nieco pogłębiają, a i krew jakby chętniej płynie... pozostaje Ci tylko posiedzieć sobie na ziemi, podwinąć nogawki i czekać aż ktoś zatamuje krwotok - w końcu o atencję i troskę Ci chodziło faken!!! 

Chcesz umrzeć - tu i teraz szybko i jakby nieco mniej boleśnie... myślisz sobie hmmmm... czy los aktualnie co poniedziałek postanowił mi przeprocesować temat pt. "żałuj za grzechy"...

I ja się pytam o co tu kaman... czemu kobiety się wywalają... bo... uffff... nie jestem w tym temacie sama... ok. - nie słyszałam jeszcze, żeby któraś co poniedziałek dokonała tego dzieła... ale to może jakiś tam układ gwiazd niekorzystny dla mnie czy coś... ale fakt jest taki, że za każdym razem jak widzę taki show to jego bohaterką jest kobieta... Do niedawna myślałam na przykład, że znam tylko jedną kobietę, która spadła mega atrakcyjnie ze schodów na sam dół - samą siebie - ale otóż nie... okazuje się, że spadanie ze schodów ma opanowane więcej kobiet... Ostatnio jadę samochodem, chodnikiem idzie dziewczyna - fajnie ubrana szpilki i nagle postanawia wykonać skok pantery na sam środek ulicy... dżizus ta to dopiero miała braki atencji.... sama się zatrzymałam, bo czułam, że chyba słabo z nią... ale nie... to też była ninja :). 

I najgorsze jest to, że jakoś my kobiety nie umiemy się wywalić tak gdzieś po cichu, niezauważone... o nie! Zawsze z pełnym cyrkowym zaangażowaniem... pamiętam jak dziś jak to moja przyjaciółka postanowiła wpaść głową do całkiem sporego kosza na śmieci z klapką wahadłową, stojącego na środku open-space'u zajmowanego w 90% przez facetów, rozrzucając przy tym swoje szpileczki na biurka zszokowanych gości... ależ brawa wtedy dostała :). 

ps. jedno jest pewne w następny poniedziałek o 16.00 gdziekolwiek będę przezornie się położę i odczekam chwilkę... 



kasia






 

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...